Campeona
Czasem jestem pytana o moją przygodę z blogowaniem, jak to się zaczęło, dlaczego taki, a nie inny tytuł… Wiesz, że zawsze wychodzę moim czytelnikom naprzeciw i dlatego też piszę właśnie ten post. Jeden z najbardziej refleksyjnych na tej stronie.
Po pierwsze moja przygoda z blogami zaczęła się dość przypadkowo. Zaczynałam od bloga z opowiadaniem. Pojawiły się pochlebne opinie, kilku osobom przypadł do gustu mój styl pisania, więc za jednym opowiadaniem szło drugie itd. I to nadal w tej dziedzinie udzielam się najbardziej.
Pomysł odnośnie krótkich recenzji książek, które namiętnie czytam, urodził się pewnego popołudnia, kiedy od znajomej usłyszałam, że może i by coś przeczytała, ale nie wie, co warto, a nie ma tak wyszukanego smaku jak krytycy literaccy. Stąd w moich szeregach zawitał Libros en mi vida. Znajdziesz tam moją opinię tylko o książkach, które faktycznie przeczytałam i o których mogę w związku z tym coś powiedzieć.
Zaś co do tego bloga.. Historia jest dłuższa i bezpośrednio związana z moim życiem. Dlaczego Campeona de la vida? Po hiszpańsku oznacza to w wolnym tłumaczeniu Zwyciężczyni życia. A ja takie właśnie zwycięstwo pragnę odnieść i dążę do tego krok po kroku.
Od zawsze byłam zwykłą, zakompleksioną dziewczyną, która widziała w sobie wiele wad. Oczywiście, jak dla większości nastolatek, była to moja tusza - celowo nie piszę tutaj waga a tusza. Byłam wściekła i zła na cały świat, na geny. Ale potem zrozumiałam, że sama sobie to robiłam. Chipsy, słodkie napoje, ciasteczka, popcorn, typowy fast food z maka… Pierwszym szokiem był dla mnie film Supersize me. Wierz lub nie, ale od momentu obejrzenia tego dokumentu zjadłam JEDNEGO HAMBURGERA (którego potem nieźle odpokutowałam). A do McDonald's chodzę tylko na kawę - no dobra, czasem skuszę się na shake’a albo lody. Jeśli burger to prawdziwy, świeży, w którym wiem, co jest. Jeśli pizza to tylko zrobiona przeze mnie w domu - więcej na niej warzyw niż sera.
Dużo gotuję, ale od ponad 5 lat nie używam w ogóle w kuchni soli i uprzedzając pytania - wyniki mam świetne. Dlatego też nie jadam zbyt często “na mieście “z prostej przyczyny - wszystko jest jak dla mnie za słone. Odstawienie soli wcale nie jest trudne i polecam każdemu choć na pewien czas (a osobom z nadciśnieniem tętniczym CAŁKOWICIE!).
Będąc w ostatniej klasie liceum, zaczęłam się zdrowo odżywiać. Obiecałam sobie, że na studiach będę aktywniejsza i zdrowsza. Niestety, uczelnia szybko to zweryfikowała i aż mi głupio się przyznać do wszystkich tych grzechów. Natomiast odkryłam pewną fajną sprawę. Otóż po zjedzeniu chipsów, dużej ilości ciastek czułam się po prostu źle. Nieraz musiałam się wspomagać potem kroplami żołądkowymi. Dlaczego twierdzę, że to fajna sprawa? Ponieważ dzięki temu zorientowałam się, że mój organizm wcale nie domaga się takiego pożywienia, ono mu nie służy, nie chce go, a “potrzeba/ochota“ siedzi jedynie w mojej głowie. Po co więc mam jeść coś, po czy źle się czuję? Chipsy zmieniłam na komosę, a zamiast paczki ciastek zjem jedno. I przy tym czuję się o niebo lepiej!
Nie jest jednak tak, że jestem fit i healthy. Niestety mam swoje słabości, z którymi jednak staram się walczyć. I mimo że popełniam błędy żywieniowe, będąc zabieganą studentką, to cieszę się, że jestem chociaż tych błędów świadoma. Bo jeśli widzimy błąd, to możemy go wyeliminować. A każdym błędem jest to, na co źle reaguje nasz organizm. Trzeba nauczyć się go słuchać, ponieważ to jest podstawą sukcesu.
Nie ukrywam, że moje podejście do stylu życia zmieniło się poprzez studia, które wybrałam i przez to, że chcę w przyszłości zajmować się moimi pacjentami kompleksowo - stąd też pomysł o studiach podyplomowych z psychodietetyki i technik relaksacji. Dużo czytam, staram się być w temacie, pogłębiać swoją wiedzę. Wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć się można z bloga i książek Ani Lewandowskiej, dlatego bez przerwy śledzę u niej wszystkie nowości - czego dowód dostaniesz już niedługo na tym blogu.
Jedno jest pewne. Chcę być campeona de la vida, a fit życie jest jednym z etapów do celu, więc na pewno już za jakiś czas będę mogła powiedzieć o sobie, że jestem fit & healthy girl! Trzymaj za mnie kciuki. 😉
Podobają mi się tematy, które tutaj poruszasz. Są bardzo ciekawe, a Twoje opinie są cenne i na pewno przydają się wielu osobą. A co do propozycji na kolejny post, to może w wolnej chwili napisałabyś dlaczego to właśnie Barcelona jest dla Ciebie tak bliskim klubem.
OdpowiedzUsuń